Zamień ten tekst na URL Webhooka

Foto, Audio i Wideo

Kompakty — tego chcemy, ale czekamy też na nowe funkcje!

Wydanie nr
72
opublikowane
2024-05-06
Jakub Kaźmierczyk
Jakub Kaźmierczyk
Fotograf
No items found.

Ale dawno do Was nie pisałem! Zbiegło to się z naszym sprintem fotografii wnętrz, do którego przygotowałem multum materiałów - kilkadziesiąt lekcji kursu, mini kurs i cztery transmisje na żywo, gdzie podczas trzech fotografowałem na Waszych oczach - to był naprawdę zakręcony czas! W każdym razie wracam już do Was z regularnymi artykułami! Dziś poruszymy temat sprzętowy i tego, co dzieje się na rynku, a także moich oczekiwań odnośnie tego, czego mógłbym oczekiwać po aparatach w najbliższych latach. Zapraszam do lektury!


Jakiś czas temu wpadłem na film Maćka Suwałowskiego, w którym trochę żalił się na Sony i ich odpuszczenie tematu pełnoklatkowego aparatu kompaktowego. Do tego przedstawił ciekawe pomysły, które mogłyby pojawić się w aparatach i pod wieloma z nich podpisuję się obiema rękami. To dało mi też do myślenia, bo mam wrażenie, że rynek aparatów od dłuższego czasu jest w pewnego rodzaju stagnacji, a kolejne generacje aparatów absolutnie nie wnoszą powiewu świeżości. Tu wyjątkiem jest Sony z modelem A9III z globalną migawką, co jest niemałym przełomem, choć przyda się niewielu. W każdym razie w ostatnich latach, z grubsza to, co otrzymywaliśmy to szybszy i dokładniejszy AF, trochę mniej szumów na wysokim ISO i więcej klatek na sekundę, a także więcej megapikseli. Nudy!

Zobacz film
Dochodzimy do ściany, bo moje R5, które miało premierę prawie 4 lata temu, nie bardzo chce robić nieostre zdjęcia, bo AF działa niemal idealnie, Olympus E-M1 Mark II z 2018 roku robił 60 klatek na sekundę w RAWie, a Sony A7S sprzed 10 lat już wtedy widziało w ciemnościach. Każda generacja aparatu wnosi coś nowego, ale dziś wydając nawet 5-6 tysięcy złotych na aparat, dostajemy niemal wszystko, o czym możemy zamarzyć w kontekście AF, szybkostrzelności czy wysokiego ISO — tu dobrym przykładem będzie Canon R8.

Zobacz film
To wideo było nagrane Sony A7S pierwszej generacji w środku nocy, przy świetle księżyca. Ma rewelacyjną jak na te warunki jakość i wygląda, jakby było nagrane w południe. Całość zdradzają gwiazdy na niebie.
To wszystko sprawia, że od kilku lat absolutnie nie zapamiętałem momentu, kiedy serducho zabiłoby mi mocniej na widok jakiejkolwiek premiery sprzętu i myślę, że wiele osób ma podobnie. Zresztą rozmawiając ze znajomym, który używa Canona EOS-R z 2018 roku, mówi, że do normalnego fotografowania w tym aparacie nie brakuje mu absolutnie niczego i ciężko się z tym nie zgodzić. Oczywiście są bardziej wyspecjalizowane dziedziny fotografii, które wymagają właśnie ekstremalnie wysokiego ISO, bardzo dużego bufora, czy świetnie zbudowanego korpusu, ale to niewielki odsetek potrzeb, patrząc przez pryzmat całego rynku. Ludzie chcą nowości, świeżości, oryginalności!
Papierkiem lakmusowym tej teorii jest niedawna premiera Fujifilm X100VI, który jest obecnie najbardziej pożądanym aparatem na rynku. Czy ma w sobie coś, czego nie mają inne aparaty? I tak, i nie. Jak raportuje Weibo Camerabeta liczba zamówień w przedsprzedaży w Chinach na ten aparat to około pół miliona sztuk, a mówimy tylko o jednym (choć ogromnym) kraju! Wydajność produkcji to około 15 000 sztuk miesięcznie, mamy tu absolutny przerost popytu nad podażą. Czy to dobrze? Ciężko powiedzieć, bo frustracja braku możliwości zakupu może spowodować odwrócenie się od firmy, ale z drugiej strony, Fujifilm po prostu wypycha wszystko, co wyprodukuje w pełnej cenie, bez cashbacków czy wyprzedaży.
Z kolei to nieco obnażyło rynek i pokazało jako oczekiwania, z drugiej strony pokazując, jak niewiele tego typu aparatów jest na rynku. Jeśli chodzi o kompakty z matrycą APS-C lub FF — mamy tylko Fujifilm serii X100, Ricoh serii GR i Leica serii Q — tyle! Leica ma jeszcze tę przewagę, że ma najjaśniejszy obiektyw i pełną klatkę, co przekłada się na możliwość uzyskania największego rozmycia. Z kolei jej słabszym punktem jest cena, bo za używany model Q2 trzeba zapłacić przynajmniej 15-17 tysięcy złotych, a nowa Q3 to prawie 30 tysięcy. Dużo, ale chętnych podobno też nie brakuje.

Totalnie uwielbiam obrazek z Leiki Q (tu Q3). 28 mm, ale w połączeniu z jasnością f/1.7 i dużą matrycą daje bardzo przyjemny obrazek ze sporym rozmyciem, ale tło pozostaje czytelne.
Ricoch to też bardzo ciekawa konstrukcja, ale nie obrosła taką legendą, nie ma wizjera i ma najciemniejszy obiektyw. Jego największą zaletą jest jednak cena, która oscyluje w okolicach 5000 zł za nówkę sztukę, a dodatkowo aparat występuje w wersji ze szkłem 28 i 40 mm, co jest bardzo ciekawym zabiegiem. Mamy jeszcze aparaty Sigmy serii DP, ale to już mocna egzotyka, dlatego nie będziemy się im przyglądać.
A z ciekawych wizualnie aparatów z wymienną optyką? Tu Nikon zdecydowanie odrobił lekcje prezentując modele ZF-C i ZF - oba naprawdę świetne, oby tak dalej! Fujifilm oferuje X-Pro3, X-E4 i X-T5 - każdy z nich również świetny, szczególnie podoba mi się X-Pro3 z ciekawym systemem odchylania ekranu (choć psującym się na potęgę). OM System oferuje model E-P7, który jest ciekawy, ale daleko mu do zaprezentowanego w 2015 roku PEN’a F, z kolei Sony i Canon, czyli posiadacze około 80 procent rynku odpuścili temat.
Sony miało serię RX1, która konkurowała z Leiką Q, ale niestety zaniechało tego pomysłu. Canon jeszcze w ogóle nie podszedł do tematu, a szkoda! O ile uważam, że obie firmy robią absolutnie genialne aparaty na najwyższym, technicznie poziomie, o tyle żaden z modeli nie powoduje szybszego bicia serca — to z krwi i kości maszyny do zarabiania pieniędzy osiągające szczyty technicznych możliwości. Wydaje mi się, że w obu przypadkach wypuszczenie pełonklatkowych kompaktów w stylu retro z obiektywami 28/35 mm f/2, byłoby strzałem w dziesiątkę. Trzymam kciuki, bo jeśli Canon wypuściłby model wyglądający jak QL17 lub A1 z wnętrzem R8 i szkłem 35 mm f/1.8, biorę w ciemno! Z kolei Sony może sięgnąć po stylistykę starych Minolt, w końcu wiele lat temu właśnie tę firmę wchłonął japoński gigant.

A co z funkcjami i niecodziennymi możliwościami sprzętowymi?

Chcemy ładnych JPGów!

Bardzo wiele osób szuka analogowego wyglądu swoich zdjęć, a presety w takich klimatach rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Fotografia analogowa mocno wróciła do łask, ale praca na filmie to jednak inna para kaloszy, bo o ile daje naprawdę ciekawe efekty i klimat, o tyle wymaga od nas naprawdę dużo zaangażowania. Nawet jeśli niedrogo kupimy aparat z obiektywem, to rolka Kodaka Portra 400 kosztuje prawie 100 zł, następnie trzeba to wywołać (a nie w każdym mieście jest gdzie) i zdigitalizować. Droga i czasochłonna zabawa, choć oczywiście uważam, że warto spróbować i robić co jakiś czas również sesje na filmie 🔥!

Klimat i przyjemność fotografowania analogiem jest naprawdę nie do przecenienia. Jednak to bardzo droga i czasochłonna impreza.
Czym wygrywa Fujifilm? Od samego początku firma mocno ciśnie na analogowy wygląd zdjęć prosto z puszki, na plikach JPG. Mamy mnóstwo symulacji różnych filmów, a także możliwość dodawania własnych “przepisów” na konkretny wygląd zdjęć. Olympus również miał to świetnie rozwiązanie w PENie F, łącznie z dedykowanym pokrętłem trybów i aplikacją, ale ten pomysł został zarzucony.
Zeiss z kolei wypuścił aparat z wbudowanym Lightroomem — model ZX1, który wszedł na rynek w 2020 roku, niestety bardzo szybko z niego zniknął. Sam Lightroom w korpusie chyba nie jest najlepszym pomysłem, bo mógłby bardzo szybko się zdeaktualizować, a dodając kolejne funkcje, podzespoły mogłyby tego nie uciągnąć. Za 10 lat taki aparat byłby bezużyteczny. Leica z kolei do nowych modeli dołożyła do modelu Q3 Leica Looks, które zmieniają klimat zdjęć, ale niestety nie mają żadnych możliwości edycji.

Moim zdaniem klimat na tym zdjęciu pasuje do miejsca i całej sesji. Tu wykorzystałem jeden z Leica Looks, ale chciałbym przygasić światła i ściągnąć nieco pomarańczu, zachowując ciepły klimat i dodać trochę szumu. Niestety żadnej z tych czynności nie mogłem zrobić, bo Leica Looks nie dają możliwości żadnej edycji.
Dziś liczy się czas i z jednej strony 100 razy bardziej lubię fotografować aparatem, ale czasem możliwości szybkiej edycji w iPhonie po prostu wygrywają. Bardzo chciałbym, żeby producenci bardziej serio potraktowali wygląd zdjęć prosto z puszki i mówię tu o konkretnych klimatach kolorystycznych, a nie czystej, naturalnej kolorystyce. O ile Leica i Canon dają mi naprawdę ładne, naturalne JPGi, to chciałbym móc szybko dodać im moją kropkę nad i. Fujifilm to potrafi, Olympus potrafił, zdecydowanie chcemy to w innych aparatach!

Synchronizacja z chmurą — just like that!

Dzisiaj każdy aparat ma WiFi, dzięki któremu w kilka minut pobierzemy zdjęcia na smartfona. Wygodne, użyteczne, ale w tej kwestii praktycznie nic nie zmieniło się od lat. Sieci komórkowe się rozbudowują, dostajemy coraz większe pakiety Internetu, więc dlaczego nie dodać tej funkcjonalności do współczesnych aparatów? E-SIM, lub fizyczna karta nano-SIM + możliwość synchronizowania dowolnej wielkości plików z wybranym serwisem — np. dropboxem lub iCloudem. Gdyby ładne, niewielkie JPGi podczas wakacji mogły wpadać z automatu do albumu na moim telefonie i komputerze — sytuacja idealna. Nie mówię tu o szybkości tetheringu po kablu, czy ładowaniu 200 GB materiału podczas sesji, ale jeśli całość działaby się w tle i kończąc sesję, mógłbym od razu wysłać modelce pierwsze efekty “na gorąco”, lub miałbym znacznie ładniejszy materiał gotowy do publikacji, od razu po przyjeździe do hotelu na wakacjach. Byłby to krok w świetną stronę. Podobnie fotografowie ślubni — mogliby jeszcze podczas weselnego obiadu wysłać młodym kilka zdjęć z przysięgi i wyjścia z kościoła, zrobiliby to w minutę, bo zdjęcia czekałyby w telefonie. To też świetna kolejna opcja na backup. Gdyby taka funkcjonalność byłaby możliwa, wykupiłbym duży pakiet transferu i wysyłałbym RAWy do chmury. Dzięki temu po sesji miałbym dwie kopie na kartach w aparacie i trzecią - na dropboxie.

Kwadratowa matryca ⬛

To już grubsza sprawa, ale jak najbardziej możliwa do zrobienia, choć w mniejszym formacie niż pełna klatka. Dziś żyjemy w dobie smartfonów i nieważne jak bardzo się będziemy bronić, duża część naszych materiałów skończy w pionie. Dlaczego jednak by nie dać możliwości pracy z większą elastycznością? Wycinanie pionowych kadrów z poziomego zdjęcia i na odwrót to zawsze niedobry kompromis. Każdy klasyczny obiektyw ma okrągłe pole obrazowe, z którego my wycinamy tylko kawałek w formacie 3:2 lub 4:3, a reszta się marnuje. Oczywiście kwadratowy obraz nie mógłby być tak szeroki, ale nadal można wykorzystać większą część pola obrazowego. Jak bym to widział? Aparat z kwadratową matrycą APS-C, która wymagałaby obiektywów pełnoklatkowych. Aparat powinien rejestrować zarówno kwadratowy obraz, jak również w wybranych proporcjach boków. Same RAWy powinny być jednak kwadratowe, więc po wgraniu ich do LR/C1/ACR powinniśmy mieć możliwość dowolnego skadrowania i poprawy kadru, jak również wypuszczenia różnych formatów w zależności od potrzeb. Podobnie z wideo — nagrywając kwadratowe wideo, z jednego pliku z dużo większą elastycznością wypuścimy poziomy film na YT i pionowego shortsa.
Dzisiaj Panasonic i GoPro dają możliwość nagrywania w proporcjach boków bliższych kwadratowi, więc kierunek jest dobry, ale kwadratowa matryca - to byłoby coś! Kiedy fotografowałem Olympusem i Hasselbladem, początkowo zdjęcia wypuszczałem w formacie 3:2, czyli obcinałem górę i dół zdjęcia, a czasem ten margines bardzo się przydawał. Gdyby było go więcej, byłoby idealnie!

Ciekawy rysunek z autofokusem

Nie macie wrażenia, że dzisiejsze obiektywy są coraz bardziej idealne, coraz ostrzejsze, pozbawione wad, ale również ciekawszego rysunku i rozmycia? Dzisiaj nieważne czy weźmiemy Canona 50 mm f/1.2, Sony 50 mm f/1.2, Nikona 50 mm f/1.2 czy Sigmę 50 mm f/1.4, obrazek będzie z grubsza podobny. Oczywiście możemy mówić tu o niuansach, ale będą to idealne szkła, pieknielnie kontrastowe, szybkie i ostre. I bardzo dobrze! Bo często właśnie tego oczekujemy, szczególnie w pracy komercyjnej, gdzie nie ma miejsca na wielkie rozpływanie się nad bokehem, tylko stwierdza się, że ma być ostro, albo nieostro i tyle. W przemyśle filmowym zdecydowanie mocniej szuka się oryginalnego rysunku, a do łask wracają stare szkła, które często przebudowywane są w nowe obudowy za dziesiątki tysięcy złotych. Dziś wiele kinowych hitów nagrywanych jest przy użyciu Heliosów, Jupiterów, Canonów FD czy Leiek serii R, czyli dawno nieprodukowanych, niedoskonałych obiektywów, które mają jednak bardzo charakterystyczny obrazek.
Oczywiście do naszych aparatów możemy dopasować niemal dowolne szkła, bo bezlusterkowce z małą odległością bagnetu od matrycy otworzyły totalnie nowe możliwości, ale zawsze mamy do czynienia ze szkłami manualnymi. Może zatem to jest kolejny krok dla producentów optyki? Wystarczy pobawić się szkłami Voigtlandera, żeby zobaczyć, jak niesamowity bokeh potrafią wygenerować, ale ręczne ostrzenie zawsze spowalnia proces fotografowania. Czy to źle? Nie, ale warto byłoby mieć alternatywę.

Bokeh Voigtlandera 40 mm f/1.4 jest obłędny! Jeśli mógłbym osiągnąć taki obrazek, ale nie rezygnująć z autofokusu, takie szkło jutro byłoby na moim aparacie.
Myślę, że gdyby na rynku pojawiły się obiektywy o rysunku wspomnianych Voitglanderów czy tych ze znakiem Meyer Optik Goerlitz, ale byłyby wyposażone w systemy AF, popyt byłby ogromny. Trioplan czy Heliar z AF? Biorę! Myślę, że branża ślubna kupowałaby je jak ciepłe bułeczki, bo dziś ciężko wyróżnić się na rynku obrazkiem, skoro cała konkurencja pracuje na podobnych, idealnych szkłach z AF. A może zaawansowany Lidar, ale przeznaczony bardziej do fotografii? A może Lidar w samym aparacie i kabelek do silnika zewnętrznego AF? To też jakaś myśl!

Aparat idealny?

Oczywiście funkcje, które opisałem bardzo chętnie zobaczyłbym też w normalnych aparatów pokroju Canona R5, ale gdyby tak połączyć każdy postulat i stworzyć takie combo? Bardzo chciałbym zobaczyć aparat o ascetycznym, retro wyglądzie ze zdobyczami współczesnej techniki — świetnym AF, niskimi szumami, pełną klatką i dobrą szybkostrzelnością. Powinien być wyposażony w jasny obiektyw o ogniskowej około 30 mm, który jednak musi rysować ciekawiej niż klasyczny obiektyw o tej ogniskowej. Do tego powinien mieć zaawansowaną apkę do tworzenia spersonalizowanego wyglądu zdjęć według własnego uznania. Ponaddto powinien być wyposażony w kartę SIM i wysyłać zdjęcia w czasie rzeczywistym do chmury. Mogłaby również powstać jego wersja z nieco mniejszą, ale kwadratową matrycą i nieco szerszym szkłem. To gdzie mam się zgłosić po pieniądze za te pomysły 😁?

Dobrego dnia!


  • Dobry wygląd JPG
  • Synchronizacja z chmurą
  • Ciekawe obiektywy
  • Kwadratowa matryca