Zamień ten tekst na URL Webhooka

Foto, Audio i Wideo

Psucie rynku w fotografii - czy na pewno istnieje?

Wydanie nr
3
opublikowane
2021-12-10
Jakub Kaźmierczyk
Jakub Kaźmierczyk
Fotograf
No items found.

Czy rynek jest zepsuty?

Ile to razy słyszałem, że rynek fotograficzny jest zepsuty, bo początkujący fotografowie zaniżają stawki. Tylko czy jeśli jesteś doświadczonym fotografem powinieneś obawiać się osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę?

Czytając wiele postów na grupach fotograficznych czy słuchając fotografów podczas warsztatów niemal zawsze słyszałem narzekania, że rynek jest zepsuty. Padało mnóstwo argumentów - że fotografowie pracują na czarno, albo nadal mają etat i płacą niższe składki, poza tym nie muszą się martwić o byt, bo przeżyją z regularnej pensji. Znakomita większość narzekań wychodziła od osób, które gorzej sobie radzą na rynku fotograficznym. Zawsze wszyscy wokół byli winni - wspomniana nieuczciwa konkurencja, nasz rząd, producenci sprzętu, internetowe kursy, ale nigdy oni sami. Ja mam jednak zupełnie inne zdanie na ten temat.

Co mogę uznać za psucie rynku? Dobrze widać to na rynku sprzętu fotograficznego, gdzie znajdziemy kilka sklepów, które oferują znacznie niższą cenę np. za aparat. Sprzęt jednak nie pochodzi z polskiej dystrybucji, nie dostaniemy faktury vat, a gwarancja realizowana jest u sprzedawcy (o ile), a nie w autoryzowanym serwisie producenta sprzętu. Jednak te wszystkie niedoskonałości przykryte są przez niższą cenę, mimo że produkt jest faktycznie taki sam jak kupiony u autoryzowanego sprzedawcy. Tak - to jest psucie rynku. Ale czy psuciem rynku będzie sesja zdjęciowa za cenę o 70% niższą u początkującego fotografa niż u kogoś, kto ma ugruntowaną pozycję na rynku? W mojej ocenie nie będzie. Czemu? Bo ktoś, kto rozpoczyna swoją drogę nie zaoferuje produktu na tak wysokim poziomie. To zupełnie normalne - doświadczenie nabywa się latami, podobnie z renomą. To nie jest coś, co przychodzi z dnia na dzień. 

Trzeba również wziąć pod uwagę potencjalnych klientów, ich oczekiwania i budżet. Każdy segment rządzi się swoimi prawami, ale na każdy typ produktu znajdą się klienci. Wystarczy spojrzeć na rynek gastronomii, odzieżowy czy samochodowy. Idąc tokiem myślenia fotografów, mówiących że tańsi fotografowie psują rynek, produkty LVMH nie miałyby racji bytu, a król Inditexu Amancio Ortega jeszcze mocniej pławiłby się w luksusie. Jednak kiedy popatrzymy na listę najbogatszych europejczyków, to właśnie panowie zarządzający wspomnianymi firmami, które oferują produkty spełniające tą samą rolę, otwierają listę zajmując pierwsze i drugie miejsce. Są klienci kupujący torbę Louis Vuitton, jak i w Zarze. Tak samo w motoryzacji - po premierze Skody Superb, Audi A6, Mercedes Klasy E czy Lexus ES powinny zniknąć z rynku. W końcu Skoda jest podobnej wielkości, może mieć mocny silnik i też zawiezie nas z punktu A do punktu B. A patrząc na rynek gastronomii - drogie restauracje powinny upaść, bo na rynku jest Mc Donalds i KFC. Jednak w każdej z tych grup, firmy oferujące produkty spełniające podobną funkcję, ale w totalnie innej cenie, mogą bez problemu funkcjonować obok siebie. 

Tak samo w fotografii. Klient, który oczekuje wysokiej jakości, zatrudni doświadczonego fotografa, za wyższą stawkę. Z drugiej strony klient, który nie ma dużego budżetu, nawet nie spojrzy na fotografa pracującego za znacznie wyższe stawki, ale oferującego niższą cenę, najczęściej kosztem jakości. Tak samo z samochodami. Mając do wydania 100 tys. zł, nawet nie będę jechał do salonu Porsche czy Bentleya. Z kolei klient oczekujący najlepszego wykończenia, ultramocnego silnika i świetnej obsługi, nie odwiedzi salonu Skody czy Dacii. Tak, jak wspomniałem - każda z tych firm ma swoich klientów. 

Gdzie jest zatem haczyk? Kto narzeka najmocniej? Myślę, że ci, którzy chcą mieć ceny z wysokiej półki, ale jakością nie przewyższają znacząco tych, którzy oferują niższe ceny. Tu wybór klienta będzie prosty - po co mam przepłacać, skoro poziom tańszego fotografa nie różni się znacząco od tego droższego? Niestety wiele osób osiadło na laurach i zamiast się szkolić, realizować nowe pomysły, starać się nadążyć za trendami, stoi w miejscu od lat dając się dogonić, lub nawet przegonić początkującym. Co jednak z "etatowcami", którzy oferują niższe ceny? Odpowiedzcie sobie sami - ilu klientów są w stanie zabrać, pracując po 8 godzin dziennie? A ci, którzy pracują na czarno? Oczywiście, jest to jakiś problem, ale wielu klientów wymaga faktury, więc siłą rzeczy ich pole działania jest znacznie mniejsze niż może się nam wydawać. Poza tym urzędy skarbowe nie śpią. 

Tak, jak opisałem to w tym krótkim tekście, moim zdaniem pojęcie psucia rynku nie ma tak mocnego zastosowania w przypadku usług fotograficznych. Każdy może znaleźć klientów oferując dobry stosunek jakości do ceny. Jeśli jesteś dobry i oferujesz wyższe ceny, znajdziesz klientów. Jeśli zaczynasz i Twoje umiejętności wymagają doszlifowania, również znajdziesz klientów, tyle że za odpowiednio niższą cenę. Jeśli jednak zacząłeś fotografować 20 lat temu i uważasz, że zjadłeś wszystkie rozumy, ale przez ten czas nie zrobiłeś kroku naprzód, możesz narzekać, że rynek jest zepsuty, tyle że od samego narzekania, nagle nie zdobędziesz klientów - pamiętaj o tym. Dobrego tygodnia!