Zamień ten tekst na URL Webhooka

Foto, Audio i Wideo

Klimatyczna sesja portretowa w luksusowym showroomie

Wydanie nr
60
opublikowane
2023-08-19
Jakub Kaźmierczyk
Jakub Kaźmierczyk
Fotograf
No items found.

Znów przychodzę do Was z opisem sesji - tym razem miałem przyjemność pracować w przepięknym wrocławskim showroomie. Na co dzień pracujemy w przeróżnych warunkach - sterylnych studiach, plenerach, ale również w apartamentach i innych lokalach, gdzie jest już zamontowane jakieś oświetlenie, a do tego do pomieszczenia wpada światło dzienne. Nie da się ukryć, że połączenie różnych źródeł światła to nie lada wyzwanie, dlatego podjąłem rękawice i przygotowałem sesję zdjęciową, gdzie połączyłem światło dzienne, sztuczne w pomieszczeniu i fotograficzno-filmowe w postaci lamp LED. Co z tego wyszło? Zapraszam do lektury!


Na co dzień pracujemy w przeróżnych warunkach - sterylnych studiach, plenerach, ale również w apartamentach i innych lokalach, gdzie jest już zamontowane jakieś oświetlenie, a do tego do pomieszczenia wpada światło dzienne. Nie da się ukryć, że połączenie różnych źródeł światła to nie lada wyzwanie, dlatego podjąłem rękawice i przygotowałem sesję zdjęciową, gdzie połączyłem światło dzienne, sztuczne w pomieszczeniu i fotograficzno-filmowe w postaci lamp LED. Co z tego wyszło? Zapraszam do lektury!

W mojej fotografii często szukam nowych wyzwań, poza tym lubię dzielić się moją wiedzą, doświadczeniem i gotowymi receptami na udane zdjęcia. Tym razem postanowiłem zrealizować sesję w bardzo ciekawym miejscu - Bronson Concept Store, który łączy showroom dla architektów z kawiarnią. Wnętrze naprawdę robi wrażenie, bo łączy w sobie nowoczesny design z domowym klimatem w luksusowym wydaniu. Kiedy przyszedłem tam po raz pierwszy, stwierdziłem że takiego miejsca nie powstydziłyby się główne ulice handlowe Barcelony czy Paryża. Miejsce podzielone jest na kilka stref, jaśniejszych i ciemniejszych, przez co praca jedynie na świetle zastanym jest dość trudnym orzechem do zgryzienia z uwagi na duże kontrasty czy braki światła w głębi pomieszczeń. Dlatego mierząc się z tematem postanowiłem wykorzystać lampy LED. Dlaczego nie błyski? Światło ciągłe przede wszystkim widać, więc to, co pojawia się na ekranie aparatu w trakcie kadrowania jest tym, co finalnie otrzymujemy.

Do tego największą zaletą LEDów jest możliwość zmiany temperatury barwowej jednym pokrętłem i ogromna regulacja mocy. Dzięki temu możemy idealnie dopasować się do warunków panujących w danym miejscu. Oczywiście zmiana temperatury błysku również jest możliwa, ale tylko przy użyciu filtrów żelowych, co z kolei jest dość czasochłonne i nie tak precyzyjne. Nie ma róży bez kolców, bo światło ciągłe jest znacznie mniej intensywne niż z fleszy w porównywalnym budżecie, dlatego sprzęt warto dobierać do własnych potrzeb. Robiąc tylko fotografię produktową z przysłonami rzędu f/8-16, błysk nie ma sobie równych, podobnie przy fotografii beauty. Jednak przy portretach robionych przy otwartej przysłonie i warunkach, w których przyszło mi pracować, LEDy są górą! Co zabrałem ze sobą na sesję?

Pakujemy samochód i jedziemy na sesję!

Mój zestaw ograniczyłem do dwóch lamp. Do sporej torby włożyłem dwie lampy GlareOne LED160 BiColor D. To lampy o niemałej mocy 160 Watów i szerokim zakresie temperatury barwowej - 2700-6500K. Co ważne, lampa wyposażona jest w uniwersalne mocowanie Bowens, a także ma możliwość zasilania z sieci, jak i baterii. Aby zasilać ją w plenerze potrzebny będzie adapter LEDAV i baterie V-Mount, a stosując baterie o pojemności 220 Wh, lampa może pracować nawet 100 minut i odpowiednio krócej, stosując mniejszą pojemność akumulatorów.

Do tego spakowałem różne modyfikatory, przy czym finalnie skorzystałem z dwóch - softboxa typu lantern, który sprzedawany jest wraz z kołnierzem. Tego typu modyfikatory są znane przede wszystkim z dużych planów filmowych, ale dziś wchodzą z powodzeniem na wyposażenie mniejszych sesji i produkcji wideo. Lanterny mogą mieć różne zastosowania, ale ich głównym atutem jest bardzo szeroki rozsył miękkiego, delikatnego światła. W tej konfiguracji idealnie nadaje się do oświetlania sporych planów zdjęciowych czy naśladowania górnego światła w pokoju. W zestawie znajduje się również tzw. kołnierz, czyli kurtyna którą możemy regulować rozsył światła, tworząc np. wąski snop, lub regulując go w ten sposób, aby światło padało w dół i jedną ścianę. Ja zdecydowałem się zabrać mniejszą wersję 85 cm i sprawdziła się świetnie! Lantern rozkłada się bardzo prosto, jednym ruchem zaczepiając pręty o odpowiedni haczyk.

Do tego jeszcze kilka drobniejszych akcesoriów - klasyczną czaszę, która często jest niedoceniana, a daje naprawdę ciekawe, twarde, skupione światło. Wziąłem ze sobą też wielkiego Booma Avenger 4050CS, który bez problemu poradził sobie z umieszczeniem lampy z lanternem na sporej wysokości, a także system zasilania GlareOne LEDAV, który sprawdził się w ciemniejszej części showroomu, umożliwiając świecenie zza okna.

Na sesję spakowałem sporo sprzętu - Canona R6 Mark II z Sigmą 105 mm f/1.4 Art, Canona R5 z 28-70 mm f/2 L i OM System OM-1 z Panasonikiem 9 mm f/1.7. Pierwszego zestawu praktycznie nie użyłem, bo wnętrze okazało się nieco zbyt ciasne na taką ogniskową, a robienie bliskich portretów, będąc w ciekawym wnętrzu w mojej ocenie mija się z celem. OM System posłużył do zrobienia zdjęć zza kulis, natomiast niemal wszystkie zdjęcia zrobiłem R5 z 28-70 mm f/2 na otwartej przysłonie. Dodatkowo na obiektywie miałem założony filtr Black Mist 1/4, który dodaje nieco filmowego klimatu i delikatnie zmiękcza obraz. Odkąd poznałem te filtry, praktycznie się z nimi nie rozstaję.

Zamysł sesji i pierwsze zdjęcia

Elementem decydującym o klimacie sesji było wnętrze - niezwykle eleganckie, dlatego też poszliśmy w tym kierunku. Do sesji zaprosiłem moją żonę Amelię, do tego dobraliśmy dwie stylizacje - czarną, satynową sukienkę i ciekawy choker w formie kwiatu. Drugą stylizacją był prosty, nowoczesny biały garnitur. Myślę, że dobrze dopełniło to całość i wszystko ze sobą gra. To bardzo ważna część sesji - wyobraźcie sobie Amelię w jeansach i trampach. Nie chcieliśmy iść też w odjechane stylizacje od projektantów, które mogłyby zdominować minimalistyczne wnętrze.

Jak okazało się po przyjeździe, wnętrze jest spore, przez liczne meble, mało ustawne. Postawiłem na jeden setup światła, który jednak w zależności od wybranego miejsca, dawał totalnie różny charakter zdjęciom. Tuż obok wielkiego żyrandola z białymi kulami ustawiłem lampę z lanternem. Jej zadaniem było symulowanie światła ze wspomnianego żyrandola, który pełnił funkcję dekoracyjną, bo praktycznie nie świecił. Temperaturę barwową lampy ustawiłem na około 4000K, co było czymś pomiędzy ciepłym światłem we wnętrzu, a chłodniejszym na zewnątrz. Drugą lampę ustawiłem bliżej okna, przy czym na nią założyłem klasyczną czaszę. W zależności od miejsca showroomu, w którym fotografowaliśmy, była albo twardą kontrą symulującą światło słoneczne, lub światłem głównym. Jej temperaturę ustawiłem na 5000K, czyli podobną do światła naturalnego około 18:00, kiedy zaczynaliśmy robić zdjęcia. Takie ustawienie dało mi naprawdę spore możliwości, bo raz głównym światłem było miękkie, delikatne i ciepłe światło lanterna, żeby po przejściu kilku kroków głównym światłem była lampa z czaszą, która świeciła chłodniej i bardziej twardo. Nie zdecydowałem się na dołożenie kołnierza na lanterna - chiałem, żeby świecił bardzo ogólnie, niemal tak, jak żyrandol, tylko mocniej i lepszej jakości światłem. Dodatkowym utrudnieniem w ten dzień była pogoda, bo deszcz przeplatał się z pełnym słońcem, co dawało ciekawe efekty, ale z drugiej strony ciężej było uzyskać pełną powtarzalność zdjęć.
Pierwsze zdjęcia zrobiłem z miękkim światłem lanterna i wspomnianą, twardą kontrą. Tu, w zależności od kaprysu pogody, mocniejszą kontrą było albo światło naturalne, albo to z lampy LED. Nie ukrywam, że wspomogłem się Photoshopem, żeby na niektórych kadrach usunąć lampę z kadru. To ustawienie dało mi coś, co bardzo lubię - różne temperatury barwowe w różnych miejscach zdjęcia. O ile mieszanie temperatur barwowych nie należy do łatwych i bardzo łatwo jest to zepsuć, np. błyskając lampą w pomieszczeniu z ciepłym oświetleniem, o tyle separując plany, moim zdaniem wygląda to naprawdę dobrze, a światło z lanterna dobrze imituje światło z dużego żyrandola.







Teraz na twardo!

Na to ustawienie wpadłem tuż po wejściu do showroomu, kiedy właśnie wyszło słońce i bardzo twardo i plastycznie weszło przez okno. Udało mi się złapać kilka kadrów tylko ze światłem naturalnym, które absolutnie uwielbiam, ale jak to w Polsce - bywa bardzo kapryśne. To jedyne kadry z Sigmy 105 mm f/1.4, które załapały się na edycję.


Właśnie to światło zainspirowało mnie do tego, żeby użyć również twardego światła w tej sesji. Wiele osób totalnie nie docenia klosza dostarczonego z lampą, szybko zastępując go softboxem czy parasolem. Ja jednak bardzo lubię to kontrastowe, twarde światło. Lantern z cieplej ustawioną lampą cały czas był na swoim miejscu, ale tym razem jego zadaniem było wypełnianie pomieszczenia światłem, żeby za Amelią nie było totalnej ciemności. Tu zdecydowałem się na kilka ustawień mocy, tym samym regulując jasność tła, bo im mocniej świeciłem lampą z czaszą, tym tło automatycznie robiło się ciemniejsze.











Zmiana stylizacji i światła

Zdjęcia poniżej powstały na sam koniec sesji, kiedy za oknami zrobiło się ciemniej. Czas nas gonił, bo zaraz showroom był zamykany, ale postanowiłem zrobić jeszcze kilka zdjęć na szybko, włączając tylko jedną lampę. Jej światło odbiłem po prostu od ściany po mojej prawej, a temperaturę ustawiłem na 2700K, aby zrównać ją ze światłem panującym w pomieszczeniu. To dało mi niesamowicie miękkie i ogólne światło boczne. W pomieszczeniu po prostu zrobiło się jaśniej. Wnętrze nabrało wieczornego, przyjemnego charakteru. Kilka strzałów przed wyjściem i gotowe!




Ciemna część showroomu - inny klimat zdjęć

Na poprzednich zdjęciach Amelia miała już na sobie biały, prosty garnitur, ale to w tym ustawieniu zrobiliśmy w nim pierwsze zdjęcia. Proste, klasyczne stylizacje w mojej ocenie świetnie współgrają z tym wnętrzem, a ciekawa forma marynarki dodaje nieco modowego charakteru. Głębasza część lokalu jest zdecydowanie ciemniejsza, więc bazowanie w niej na świetle zastanym skończyłoby się płaskimi, mało ciekawymi zdjęciami. Oczywiście mógłbym podnosić ISO, ale o 19:00 było tam po prostu dość ponuro, bo okna znajdują się pod zacienionymi arkadami. Postanowiłem oddać tu wieczorny klimat z twardym, zimnym światłem wpadającym zza okna i ciepłym wypełnieniem tła zdjęcia. Jedną z lamp wyposażyłem w zestaw zasilania z dwiema baterami V-Lock, zapiąłem na booma, którego z uwagi na wagę, ciężko byłoby ukraść i z takim zestawem wyjechałem na chodnik, stawiając go obok filaru. Lampę ustawiłem na maksymalną moc z temperaturą 5600 Kelvinów i z czaszą wycelowałem w okno. To dało mi ciekawe, twarde światło na Amelii, ale z drugiej strony miałem niemal zupełnie ciemne wnętrze, bo nad łóżkiem były zamontowany tylko delikatnie świecący żyrandol. Do oświetlenia tej części wnętrza użyłem drugiej lampy, tym razem zakładając na nią lanterna, aby oświetlić tę część maksymalnie ogólnie i miękko. Wystarczyło wycelować lampę lekko w sufit, aby zachować ciepły, delikatny klimat. Lampa pracowała na 2700K, więc znów mamy tu zabawę różnymi temperaturami barwowymi, ale podzielonymi na poszczególne plany.









Kilka słów na koniec

Bardzo lubię robić takie sesje, w których muszę trochę pomyśleć, zaplanować całość, a nie tylko przyjść do studia i zrobić kolejne zdjęcia, które robiłem setki razy. Praca w tego typu wnętrzach jest z jednej strony bardzo wdzięczna, bo gdzie się nie obracałem, tam miałem naprawdę ciekawe uzupełnienie kadru elementami wystroju wnętrza. Z drugiej jednak strony, architekci projektują światło tak, aby przyjemnie się w nim spędzało czas, dlatego jest wiele miękkiego, ale delikatnego światła i sporo mocniejszych punktów, które akcentują ciekawe elementy, ale mogą tworzyć nieprzyjemne cienie. Dlatego do takiej sesji dobrze jest się solidnie przygotować. Po obmyśleniu koncepcji, dobieramy pasującą do klimatu osobę (wyobraźcie sobie tu modelkę w drillowym klimacie), następnie stylizacje. Nie może się jednak obejść bez zaplanowania światła, z którym trzeba współgrać i absolutnie nie zabijać klimatu miejsca, tylko podkręcić go w wysmakowany sposób. W tym przypadku świetnie sprawdza się zasada “light spaces, not faces”, gdzie osadzając postać w większej przestrzeni musimy pomyśleć nad światłem w całym pomieszczeniu, a nie tylko o doświetleniu twarzy. Tu wielu początkujących fotografów robi błąd, przychodząc do podobnych miejsc z lampą reporterską i parasolem, przez co dobrze doświetla osobę, totalnie zapominając o tle, co zabija klimat i pozbawia sesję sensu. W tym przypadku światła LED sprawdzają się rewelacyjnie, dając możliwość błyskawicznego dopasowania temperatur barwowych do panujących warunków. A Wy gdzie planujecie kolejną sesję zdjęciową?


  • Planowanie sesji
  • Wybór ciekawego miejsca
  • Oświetlenie LED kontra błysk
  • Kilka setupów światła
  • Dostosowanie światła do wnętrza