Obróbka zdjęć to oszustwo czy nie? 🤔
Obróbka zdjęć to oszustwo czy nie? 🤔
W Internecie każdy staje się ekspertem od razu po zapisaniu do danej grupy na facebooku. Matki po przeczytaniu kilku artykułów lepiej wiedzą jak wyleczyć swoje dziecko niż pediatra z 20-letnim doświadczeniem, ojcowie z kolei stają się specjalistami od napraw samochodowych czy majsterkowania. Podobnie z fotografią - internetowi “specjaliści” z przyjemnością krytykują to, co sprzedaje się w kampaniach reklamowych, albumach czy magazynach. W końcu ktoś kiedyś opisał zasady fotografii, od których nie ma odstępstw. Tak samo z edycją - jedni uważają, że jedynie JPG z puszki jest do zaakceptowania, inni z kolei ruszają każdy suwak w LR/C1 i twierdzą, że zdjęcie nie było mocno edytowane. Jakie ja mam na to spojrzenie? O tym w dzisiejszym artykule.
Zacznijmy od tego, że zdjęcia były edytowane od początków fotografii, tyle że wszystko działo się jeszcze w ciemni. Cieniowanie nieba, usuwanie postaci - to nie tylko domena Photoshopa, a jeszcze fotografii sprzed 100 lat. Do tego kolorowe filmy zmieniają naturalne kolory wprowadzając charakterystyczne zafarby. Nie bez przyczyny Kodak Proimage jest przyjemnie pastelowy, Ektar mocno kontrastowy i nasycony, a Gold ma wyraźnie ciepłą tonacę - to już można byłoby potraktować jak edycję.
Głowa Abrahama Lincolna dołożona do tułowia Johna Calhouna. To słynne zdjęcie amerykańskiego prezydenta tak naprawdę jest połączeniem głowy i korpusu innego polityka.
Przejdźmy jednak do fotografii cyfrowej, bo to ona towarzyszy nam na co dzień. Tak, jak wspomniałem - dla wielu jedynie “czysty” JPG z aparatu będzie odpowiednikiem negatywu, a każde ruszenie suwaka, nadmierną ingerencją. Trzeba jednak pamiętać, że JPG’i to przetworzone przez aparat pliki, które mają określony kontrast, ostrość, odcień, a wiele aparatów pozwala na znacznie głębsze zmiany jeszcze na etapie robienia zdjęć. Tu najlepszym przykładem jest Fujifilm, który oferuje symulację filmów i innych efektów w swoich puszkach. Nie ma zatem czegoś takiego jak czysty JPG, bo zawsze jest on poddany jakiejś edycji na etapie robienia zdjęcia przez procesor w aparacie.
Zdjęcie JPG może wyglądać na mocniej obrobione niż RAW, to zasługa profili, które możemy dostosować bezpośrednio w aparacie. Dodatkowo, surowy RAW w różnych programach również będzie się od siebie różnił.
Modelka - Amelia Kaźmierczyk
Może zatem RAW? Niby ten format jest czystym zapisem z matrycy, ale żeby go wyświetlić, też musimy go w jakiś sposób przeprocesować, prawda? Niektórzy mogą powiedzieć, że surowy RAW to ten, bez ruszenia suwaków w Lightroomie czy ACR. Ok…ale wrzuć ten sam plik do Capture One czy Affinity - wyglądają zdecydowanie inaczej. Tu po prostu działają silniki przetwarzania danych RAW, które w inny sposób interpretują zapis, dlatego pliki wywołane w LR i C1, bez przesuwania suwaków wyglądają inaczej. W takim razie może nie ma co walczyć z tą idealną poprawnością braku edycji zdjęć?
Różnice w kolorach może nie są spektakularne, ale widoczne, szczególnie w tonach skóry.
Modelka - Ola Dębska
Stylizacje - Amelia Kaźmierczyk / Adrian Krupa
Makijaż - Daria Stawowy
Jak zapamiętałeś daną scenę?
Jeśli jednak zaakceptujemy, że plik bez przesuwania suwaków w LR/C1 jest tym surowym, to czy rzeczywiście ta scena wyglądała tak, jak widzisz ją w tym momencie na monitorze? Nasze oczy to niemal doskonałe urządzenie, które ma ogromną rozdzielczość i dobrze widzi zarówno w jasnych, jak i ciemnych partiach. Różne badania mówią o różnych “parametrach” naszych oczu, więc ciężko je ujednolicić, ale w jedno z nich mówi o tym, że nasze oczy mają 130 megapikseli, z jasnością obiektywu f/3.2 i około 20 stopniami ekspozycji jeśli chodzi o możliwość widzenia w jasnych i ciemnych partiach danej sceny. Do tego świetnie radzą sobie z automatycznym balansem bieli. Z kolei wrzucając do Lightrooma klasyczny krajobraz, gdzie niebo jest jaśniejsze niż dół zdjęcia, bardzo szybko widzimy, że scena zarejestrowana przez aparat i otwarta na zerowych ustawieniach w programie nie do końca przypomina to, co widzieliśmy np. stojąc na brzegu klifu. Dopiero kiedy zaczniemy przesuwać suwaki od poszczególnych tonów, czy balansu bieli zaczynamy przywracać to zdjęcie do takie stanu, który zapamiętaliśmy kiedy jeszcze staliśmy na klifie z aparatem. Może więc przesunięcie tych kilku suwaków jest “brakiem edycji”?
Zdjęcie u góry to "surowy" RAW otwarty w Lightroomie. Ni jak ma się on do zapamiętanej przeze mnie sceny - ta była złocista, bez przepaleń, nasycona kolorami. Dopiero po przesunięciu kilku suwaków otrzymałem obraz zbliżony do tego, który zapamiętałem stojąc na klifie.
Nazare, listopad 2021.
Przede wszystkim określ cel Twoich zdjęć!
W moim przekonaniu to właśnie jest najważniejsze - jak podchodzisz do danych zdjęć. Zupełnie inaczej traktujemy zdjęcia, które mają np. pokazać dany produkt, a inaczej naszą wizję artystyczną. Zdjęcia reklamujące produkt, który w rzeczywistości będzie wyglądał zdecydowanie inaczej, najczęściej gorzej niż na zdjęciach są oszustwem, bo zachęcają klienta do zapłacenia za produkt, który wygląda lepiej na zdjęciach niż w rzeczywistości. Czym innym jest np. usunięcie pyłków z produktu, wyrównaniu jakiegoś zagniecenia, a czym innym fotomontaże i temu podobne. Tak samo z retuszem skóry i ciała. Często widzę instagramowe “modelki”, które chwalą zabiegi klinik medycyny estetycznej czy działania kosmetyków na zdjęciach i filmikach z nałożonym filtrem - to jest oszustwo. Z resztą powoli zaczyna być to tępione przez różne urzędy - i całe szczęście. Tak samo zdjęcia przed i po danym zabiegu, gdzie zdjęcie “po” jest wyretuszowane, a to przed - przygotowane w najgorszy możliwy sposób - to też oszustwo.
Pamiętajmy jednak, że fotografia to nie tylko odwzorowanie rzeczywistości taką, jaka jest, ale też jej kreacja. Kreować możemy na etapie planowania zdjęć, ich wykonywania i w postprodukcji. Wracając do krajobrazów - moim zdaniem to nic złego, wyciskać z naszych matryc tyle, ile w nich jest - w końcu za to zapłaciliśmy. Podobnie z portretami - retusz był, jest i pewnie długo będzie na porządku dziennym - to nic złego. Fotomontaże, podmiany nieba, HDRy, stackowanie itd - też nie są niczym absolutnie złym w mojej ocenie, ale jak ze wszystkim, trzeba robić to z umiarem, w umiejętny sposób i wyczuciem. Profesjonalnie wyretuszowana modelka może wyglądać świetnie, ale to samo zdjęcie, wyedytowane w nieumiejętny sposób może wyglądać tragicznie. Podobnie z krajobrazami - czasem podmiana nieba może dodać uroku, ale zrobiona nieumiejętnie - znów będzie wyglądać kiczowato. Tak samo z umiejętne ruszonymi suwakami - przesunięte odpowiednio, dodadzą walorów zdjęciom, ale kiedy cienie zaczynają być jaśniejsze od świateł, bo fotograf nie ma wyczucia, znów będzie wyglądać źle.
Tak, jak wspomniałem - fotografia to też proces twórczy, a nie tylko oddanie rzeczywistością taką, jaka jest. Ja bardzo nie lubię koloru zielonego, więc niemal zawsze mocno go zmieniam na zdjęciach. Nie jestem jednak sprzedawcą roślin, więc nikomu nie robię tym krzywdy.
Modelka - Amelia Kaźmierczyk
Palma de Mallorca - lipiec 2020
Edycja a ratowanie kadrów
To akurat coś, z czym powinniśmy walczyć i jeśli na ratowanie zdjęć poświęcasz więcej czasu niż na samo fotografowanie, warto wrócić do korzeni. Niestety bardzo często podczas warsztatów grupowych słyszę od uczestników taki teksty: “a to ja sobie dotnę w Photoshopie”, “a to ja sobie rozjaśnię w Lightroomie”. Takie podejście mocno krytykuję, bo według mnie zabija ono sens przyłożenia się do fotografowania, a potraktowania tego etapu “na odwal się”, uważając że Photoshop jest magicznym narzędziem, które skutecznie ukryje każdą niekompetencję fotografa. Czasem rzeczywiście warunki są trudne i przyjdzie nam fotografować w bardzo kontrastowych scenach, łapać niespodziewane chwile. Wtedy rzeczywiście można ratować zdjęcia w postprodukcji, ale w dzisiejszych czasach utrzymanie horyzontu w poziomie, odpowiednie kadrowanie jeszcze przed wciśnięciem spustu migawki, czy rozjaśnienie/przyciemnienie zdjęcia którymś z parametrów powinno być naturalnym odruchem. Poza tym oszczędzając czas na niechlujnym fotografowaniu, stracimy go na wspomnianym ratowaniu zdjęć. Pamiętaj, im lepiej przygotujesz zdjęcie, tym będzie wymagało mniej postprodukcji. Z resztą sama definicja słowa “retusz” według słownika PWN mówi: “Retusz - drobna korekta czegoś mająca usunąć lub ukryć niedociągnięcia”.
Jak zatem znaleźć złoty środek?
To już zależy od Ciebie, bo każdy inaczej ocenia fotografie swoje i robione przez innych. Tak samo jest z ISO - kiedy dostaję pytanie np. o maksymalne ISO w Canone R5, mogę powiedzieć o moim progu akceptowalności, a ten, każdy może mieć inny. W mojej ocenie w edycji zdjęć nie ma nic złego, dopóki efekt jest obiektywnie dobry i nie oszukuje odbiorcy w złych zamiarach. Dla jednego jedyna słuszna droga to “surowy” JPG, dla innego ruszenie suwaków z zakładki Basic w LR, a dla jeszcze kogoś innego - mocniejsza edycja ze zmianą kolorystyki i usuwaniem drzew włącznie. Nie ma jednej, dobrej drogi i tego się trzymajmy :). Dobrego tygodnia!