Zamień ten tekst na URL Webhooka

Foto, Audio i Wideo

8 setupów w domowym studio z jedną lampą ⚡część 2.

Wydanie nr
70
opublikowane
2024-01-09
Jakub Kaźmierczyk
Jakub Kaźmierczyk
Fotograf
No items found.

Nim się zdążyłem obejrzeć zaczął się nowy rok! Póki co czekają nas jeszcze długie miesiące chłodu, wiatru, gołych drzew i błota. To idealny czas na szlifowanie studyjnych umiejętności. Z resztą zrobiliśmy całe mnóstwo transmisji na żywo i niezależnych materiałów na eduweb i ahoy, z których możecie czerpać inspiracje na kolejne sesje studyjne. Dzisiejszy artykuł jest drugą częścią kompleksowego poradnika odnośnie użycia jednej lampy w domowym studio, który z kolei powstał na kanwie transmisji na żywo, podczas której pokazywałem w jaki sposób można takie zdjęcia. Tym razem bierzemy na warsztat kolejne cztery ustawienia światła, które z powodzeniem wykorzystacie w naprawdę niewielkich pomieszczeniach. Jeśli ominęliście poprzednie wydanie, koniecznie do niego wróćcie, bo w nim nakreśliłem tło przygotowania tej sesji. Zapraszam do lektury!


Jeszcze raz to zaznaczę - jestem fanem domowego studia! Dziś widząc koszty wynajmu zaczynające się od 100 zł za godzinę, doskonale zdaję sobie sprawę, że wielu fotografów odkłada sesje na odleglejsze terminy lub robi ich mniej. Mając nad głową tykający zegar i uciekające z portfela złotówki często decydujecie się na zrobienie tylko bardzo prostych i bezpiecznych zdjęć, a na eksperymenty po prostu brakuje czasu, bo każda dodatkowa godzina to kolejne minimum 100 zł. Jeśli jednak znajdziecie w Waszym mieszkaniu kilkanaście metrów kwadratowych, spokojnie zbudujecie mini studio, w którym uzyskacie zróżnicowane efekty. Jeśli do tego kupicie trochę sprzętu i rozłożycie to na raty 0%, nie odczujecie tego w portfelu, a już będziecie mogli ćwiczyć! Do tego Was zachęcam. Przechodzimy do konketów!

Setup 5 - bardziej miękko się nie da!



Screen z naszej transmisji. Co ważne, wszystkie transmisje, które robię na eduweb są zapisane w archiwum i można do nich wrócić w dowolnym momencie.
Bardzo często wręcz zabijamy się o jak najbardziej miękkie światło. Kupujemy ogromne parasole, softboxy czy inne modyfikatory, ale efekt i tak nie jest zadowalający. Tu jest jedno, świetne rozwiązanie - błyskać pod ścianach i suficie. O ile nie macie ścian w jaskrawych kolorach, to najlepsze rozwiązanie. Sklepienie ściany i sufitu zamienia się w wielki parasol, który pięknie rozbija cienie. Przy takich setupach zazwyczaj staram się kierować lampę tak, żeby delikatny cień pojawił się po lewej lub prawej od modelki - nie centralnie za nią, choć oczywiście zależy to od konkretnej sesji. W moim mikro-studio ściany są kremowe, co miało swoje odbicie na balansie bieli, ale szybkie zdjęcie wzornika rozwiązało ten problem. Kilka minut fotografowania i gotowe!






Setup 6 - twardo i z pazurem



To światło albo się lubi, albo nienawidzi. Przywołuje wspomnienia Y2K, kiedy fotografując na automacie znad obiektywu wyskakiwała mała lampka błyskowa. Ten typ światła, w którym błyskamy lampą idealnie na wprost jest coraz bardziej popularny i często spotykamy w dużych kampaniach modowych. Z resztą ostatnio Massimo Dutti w ten sposób zaświeciło cały set zdjęć z nowymi ubraniami. Wiele osób go nie lubi twierdząc, że jest tandetny. Powiem tak - absolutnie nie ma obowiązku robienia zdjęć z tym światłem, ale warto spróbować. Ja takie zdjęcia najczęściej robię właśnie na białym tle. Dobrze, żeby modelka była też maksymalnie blisko ściany - wtedy cień będzie krótki. Co do światła - tu najważniejsze, żeby lampa była w jednej osi z obiektywem, najlepiej tuż nad nim. Do takich zdjęć wykorzystuję statywy z demontowanym trzpieniem, dzięki czemu mogę ustawić lampę tak, że pod spodem mam miejsce na aparat. Z resztą dobrze obrazuje to screen powyżej. Każde odsunięcie się w prawo/lewo spowoduje, że cień pojawi się obok modelki, a nie centralnie za nią. Takie zdjęcia z powodzeniem możecie zrobić z lampą reporterską. W takich sesjach często pozwalam sobie na celowo niechlujne kadry z nieoczywistymi cięciami - warto się bawić! Kolejnych kilka minut fotografowania i gotowe!




Setup 7 - Dish z gridem - to jest to!



Beauty dish to jeden z moich ulubionych modyfikatorów. Jest niesamowicie uniwersalny, idealnie okrągły i sprawdza się zarówno w bliskich portretach, jak i zdjęciach całej sylwetki. Kiedy założymy na niego grida, charakter światła zmienia się diametralnie. Kierunek rozsyłu światła zmniejsza się z 65 do 25 stopni, co pięknie definiuje cienie i pozwala tak skupić światło, że białe tło staje się niemal czarne. Stąd też zmiana stylizacji na ciemną. Ten jasny garnitur nie wyglądałby dobrze w tym ustawieniu. Co ważne - przy tym świetle fotografuję kadr nie szerszy niż do pępka, przy odległości lampy około metra-półtora od modelki, poniżej pasa jest już niemal zupełnie czarno. Trzeba również bardzo uważać, żeby modelka nie zrobiła większego kroku w którąkolwiek ze stron, bo po prostu wyjdzie nam ze światła. Kolejnych kilka minut fotografowania i gotowe!


Setup 8 - Dish, ale bokiem



Za to właśnie lubię beauty disha - uniwersalność i zróżnicowane efekty. Do mojego ostatniego setupu zdjąłem grida. Jednak światło disha oświetlającego całą sylwetkę w klasyczny sposób jest w mojej ocenie dość nudne - ani twarde, ani miękkie, po prostu nijakie. Tu jednak trzeba nieco pokombinować i jednym z moich ulubionych świateł jest ustawienie disha bokiem do modelki. Wtedy modelka jest oświetlana bardziej gołym palnikiem, bo światło na nią wydobywa się ze szczeliny między deflektorem, a krawędzią disha, przez co jest bardzo twarde. Z drugiej strony, krawędź modyfikatora tworzy ciekawy, równy cień na tle, dzięki czemu całość wygląda tak, jakbyśmy wykorzystali jakieś dodatkowe flagi, a tak naprawdę wszystko bazuje tylko i wyłącznie na jednym modyfikatorze. W związku z tym, że nasze mikro-studio jest bardzo wąskie, obok Julii ustawiłem czarny V-Flat, który delikatnie pogłębił cienie obok modelki, bo zniwelował odbicia od kremowej ściany. Kolejnych kilka minut i gotowe!






Kilka słów podsumowania

Doskonale pamiętam siebie z okolic 2010-2011 roku. Z jednej strony próbowałem robić zdjęcia w domu, ale z drugiej - szukałem wymówek, dla których kolejne sesje nie powstawały. Cieszę się, że moje myślenie się zmieniło, i mimo że mam do dyspozycji większe studio, część zdjęć robię w naszym biurze, które jest zwykłym mieszkaniem, w którym mam miejsce do rozłożenia tła. Nie chcę zabrzmieć tu jak internetowy kołcz, ale “zrób to do it!” jest w tym miejscu dobrym stwierdzeniem. Białe tło, kilka prostych stylizacji z sieciówek, jedna lampa, dwa modyfikatory i możecie robić naprawdę fajne sesje. Owszem, będziecie potykać się o statywy, a zdjęcia będziecie robić pewnie przyklejeni do ściany, czy z kuchni, ale to naprawdę ciekawa lekcja. Z drugiej strony jeśli zobaczycie, że udało się Wam zrobić naprawdę fajne zdjęcia, a w kieszeni zostało 300 zł, to czy nie warto czasem potknąć się o ten statyw? Dobrego weekendu!


  • mikro studio
  • jedna lampa
  • 3 modyfikatory
  • 4 setupy