Zamień ten tekst na URL Webhooka

Foto, Audio i Wideo

Portugalia i największe fale świata cz. 1

Wydanie nr
42
opublikowane
2023-01-21
Jakub Kaźmierczyk
Jakub Kaźmierczyk
Fotograf
No items found.

Pamiętam, że lata temu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ocean w portugalskim Cascais totalnie się zakochałem! Do tej pory widziałem tylko Bałtyk, Morze Śródziemne i Adriatyk, które jak się okazało, robią totalnie inne wrażenie. Wzburzone, wielkie fale miały w sobie coś magicznego, hipnotyzującego. Wtedy zacząłem zgłębiać temat, oglądać filmy w Internecie i okazało się, że największe fale na świecie są niewiele dalej, bo w Nazare. To właśnie tam bite są rekordy Guinessa w surfingu na jak najwyższej fali. Sam trend zapoczątkował Garrett McNamara, który jako pierwszy doszedł do wniosku, że na tak wielkich falach da się w ogóle pływać. Z resztą tu bardzo polecam serial 100 Foot Wave, który pokazuje tło całego surfingu właśnie w Nazare.



Przez lata pomysł pojechania tam siedział mi w głowie i nawet w 2018 roku udało mi się tam udać, ale w czerwcu, kiedy Atlantyk był totalnie płaski. To był jednak dobry początek, bo zobaczyłem jak wygląda miejscowość i topografia terenu. Później niestety przyszła pandemia i plany trzeba było przełożyć. W międzyczasie poznałem jeszcze bardzo fajną ekipę wrocławskich fotografów, z którymi zacieśnialiśmy więzy i kiedyś przy piwie rzuciłem temat, żeby tam polecieć. W końcu udało się! W listopadzie 2021 roku polecieliśmy tam grupą 6 osób, łącząc wycieczkę z Lizboną. Było rewelacyjnie, o czym pisałem już w jednym z poprzednich newsletterów, ale wszyscy czuli niedosyt, więc wyjazd powtórzyliśmy i spędziliśmy w Portugalii tydzień od 8 do 15 stycznia, przy czym pierwszą część wyjazdu spędziliśmy w Nazare, a drugą w Porto. Tym razem zebraliśmy paczkę aż 15 znajomych, więc było jeszcze weselej. Jeśli chciałbyś przeżyć coś podobnego, zapraszam do dalszej części artykułu.

Kiedy i tam lecieć?


Jak wspomniałem na początku, latem w Nazare fal nie ma, a jeśli są to niczym szczególnym się nie wyróżniają. Samo miasteczko jest bardzo urokliwe, bo podzielone na dwie części - dolną i górną, które łączy długa ścieżka lub kolejka. Latem warto je odwiedzić, przespacerować się, wypić kawę i zrobić zdjęcia o złotej godzinie, ale raczej nic więcej. Sezon na fale zaczyna się w listopadzie i kończy w marcu. Fale powoduje tam przede wszystkim ukształtowanie dna z ogromnym kanionem, które w połączeniu z wiatrem i prądami morskimi dają właśnie te ogromne fale. Co ciekawe, sam ocean jest totalnie spokojny, a fale spiętrzają się dopiero 100-200 metrów od brzegu, więc nie ma to nic wspólnego ze sztormami na Bałtyku. My wybieraliśmy się tam ryanairem. Obecnie jest naprawdę sporo lotów z różnych miast w Polsce - możesz wybrać Lizbonę lub Porto i połączyć obie atrakcje w jednym wyjeździe, tak jak zrobiliśmy my. Z Lizbony jest bliżej, a z Porto czeka nas 3.5-godzinna trasa drogami krajowymi lub 2-godzinna płatnymi autostradami. My w tym roku wybraliśmy Porto. Wszyscy polecieliśmy z Wrocławia, ale część ekipy wróciła do Krakowa. Za loty zapłaciliśmy około 600-700 zł za osobę w dwie strony, ale gdybyśmy się wstrzymali, cena spadła nawet do około 250 zł, więc nie są to rujnujące kwoty. Do tego wynajęliśmy samochody w centauro - to sympatyczna wypożyczalnia, która ma niedrogie pełne ubezpieczenie i nie wymaga zablokowania kilku tysięcy złotych na karcie kredytowej. W sumie wzięliśmy 5 aut po 550 zł na 4 doby - to naprawdę niezła kwota uwzględniając, że wybraliśmy wyższe klasy samochodów (Peugetot 3008, 308, Opel Grandland). Pojechaliśmy też drogami krajowymi, z których można zobaczyć też kawałek kraju, poza tym były bezpłatne.

Zakwaterowanie

Portugalia nie jest droga jeśli chodzi o noclegi. Będąc w Nazare wybraliśmy 3 apartamenty tuż obok siebie, w górnej części miasta. Dzięki temu odszedł problem jazdy samochodami pod latarnię morską, skąd najlepiej się fotografuje. Spacer trwa 20 minut, a po drodze można wstąpić do jednej z kawiarni na kawę za 70 centów. Rok temu mieszkaliśmy w dolnej części miasta i było to nieco uciążliwe, bo trzeba było jeździć samochodem, więc dochodził problem czekania na każdego. Wynajem dużego, 120 metrowego apartamentu na 4 dni to wydatek około 2000 zł, przy czym mniejsze, są odpowiednio tańsze. Nam zależało na dużych przestrzeniach, żeby wieczory można było spędzić wspólnie, w dużym salonie i rzeczywiście wszystko się udało.

W Porto wybraliśmy 3 takie same, 70-metrowe apartamenty w samym centrum miasta, w nowej plombie. Dzięki temu wszyscy mieszkaliśmy w jednym miejscu. Koszt takiego jednego apartamentu na 3 doby to około 1700 zł. W sumie na nocleg i wynajem samochodów każdy zapłacił 1000 zł + bilet. Moim zdaniem to naprawdę niedużo, szczególnie że nie było robione to najtaniej jak się dało, a raczej stawiając na dobry stosunek wygody do ceny.

Jakie zdjęcia chciałem przywieźć?


Powiem szczerze - na urlop czekałem z totalnym utęsknieniem. Poprzedni rok bardzo dał mi w kość jeśli chodzi o energię. Mnóstwo pracy, ale też organizacja ślubu i wesela wyssały ze mnie całą energię i mnóstwo pieniędzy. Zazwyczaj lataliśmy więcej, ale w 2022 się nie udało i zaliczyliśmy tylko tygodniowy urlop w Dubaju. Po tym wyjeździe oczekiwałem odcięcia się od komputera, maili i temu podobnych. Chciałem, żeby moja głowa odpoczęła, ale jednocześnie zależało mi na bardzo zróżnicowanym materiale. Co najważniejsze - nie miałem jakichkolwiek zobowiązań w stosunku do kogokolwiek. Jeśli postanowiłbym nie robić zdjęć, nikt nie miałby do mnie pretensji. Fotografia to jednak nie tylko moja praca, ale przede wszystkim coś, co kocham i nie ukrywam, że nastawiłem się na przywiezienie ciekawych zdjęć.

  • Pierwszym typem były zdjęcia surferów na falach. Nabrałem nieco doświadczenia z poprzedniego roku, więc wiedziałem jak się przygotować.

  • Drugim typem były zdjęcia bardziej lifestylowe tego, pokazanie nieco surferskiego klimatu, choć na to nastawiałem się bardziej w sąsiednim Peniche. Wbrew pozorom Nazare nie ma za dużo tego klimatu, a surferzy wypływają z portu na drugim końcu miasta i tam wracają, więc nie zobaczymy ich na plaży.

  • Zdjęcia z drona! Mam starego Mavica, na którego wreszcie zrobiłem licencję, więc mogłem bez przeszkód polatać. Tu jednak mały zonk - w okolicy latarni morskiej jest zakaz latania bez dodatkowego pozwolenia, więc jedyny materiał, jaki przywiozłem był z Peniche.

  • Krajobrazy - na nich zależało mi najmniej, ale zrobiłem ich kilka przy okazji zachodów słońca. Nie mogę sobie wybaczyć, że nie zabrałem aparatu na najładniejszą błękitną godzinę, na którą trafiliśmy będąc w dolnej części miasta.

  • Dwie sesje z Kubą Nowickim. To niesłychanie ciekawy gość! Przede wszystkim mega sympatyczny i otwarty, ale też cholernie fotogeniczny. Pomysł powstał jeszcze w Polsce, więc moja Amelia zajęła się doborem ubrań. Pomysły zrealizowałem w 100% tak, jak sobie wymyśliłem.

  • Sesja z modelką z lokalnej agencji. Co ciekawe, w Portugalii praktycznie nie znalazłem modelek na freelansie ani grup modelingowych, tak jak ma to miejsce u nas. Odezwałem się więc do kilku agencji, odpowiedź otrzymałem od jednej. Wszystko bardzo profesjonalnie, zrobiłem moodboard, dostałem modelki do wyboru i wszystko już było ustalone - modelka miała być o 10:05 na dworcu w Porto. Jednak w przeddzień sesji wieczorem, dostałem informację, że mam zapłacić jej ponad 60 Euro za dojazd. Pewnie pokryłbym te koszty, gdyby nie fakt, że agencja poinformowała o tym kilkanaście godzin przed sesją. Trudno - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

  • Sesja z Amelią. Tego wyszło aż w nadmiarze, bo prócz tego, co mieliśmy zaplanowane, zrobiliśmy w dodatkowych stylizacjach, które były zaplanowane dla portugalskiej modelki.

Co spakowałem?

To był mały, logistyczny koszmar. Nie ukrywam, że mistrzem pakowania nie jestem, bo poruszam się głównie samochodem, więc wiele rzeczy wrzucam “na zapas”. Jednak wybierając januszaira wymogi odnośnie wymiarów i wagi są bardzo wyśrubowane. Postawiłem na zestaw priority + bagaż rejestrowany 10kg. To daje w sumie dwie kabinowe walizki/torby + niewielką torbę/plecak. Głównym bagażem kabinowym był plecak Peak Design Travel Line 45L z dwoma wkładami - małym i średnim. To dobre rozwiązanie na krótsze wycieczki, gdzie zostawiamy np. średni wkład ze sprzętem, a do reszty przestrzeni pakujemy ubrania. Na ten wyjazd wolałbym mieć jeden duży wkład, bo mniej miejsca zajęłyby ścianki wkładów, ale cóż - nie można mieć wszystkiego. Sam plecak towarzyszy mi od około 2 miesięcy i jest totalnie świetny! Do tego zabrałem Peak Design Messenger 15. Ta torba ma swoje lata, ale bardzo ją lubię. W samolocie kryła w sobie statyw i saszerkę z akcesoriami, ale w Porto posłużyła jako główna torba na sprzęt foto. Poniżej, w punkach wymienię najważniejsze elementy mojego fotograficznego zestawu.

Właściwie cały sprzęt fotograficzny udało mi się spakować do plecaka PeakDesign Travel Line 45L, który wymiarami mieści się jako bagaż podręczny w ryanairze.

  • Canon R5 - zdecydowałem się na ten model, bo pracuję nim na co dzień i jest niesamowicie uniwersalny. Nadzwyczaj dobrze sprawdził się przy zdjęciach akcji, tu naprawdę pozytywnie się zaskoczyłem.

  • Canon 100-500 mm f/4.5-7.1 L IS USM - tu wielkie podziękowania dla Canon Polska za wypożyczenie mi tego cuda. W zeszłym roku fotografowałem podobnymi ogniskowymi i według mnie takie ogniskowe są idealne do fotografowania surferów. Obiektyw jest naprawdę rewelacyjny optycznie - ostry, nie winietuje, a autofokus działa jak rakieta. Do tego jest naprawdę niewielki i lekki jak na takie parametry. Jedyny minus, jaki zauważyłem to praca z telekonwerterem x1.4, z którym działa w zakresie 300-500 mm, a nie w całym. Z drugiej strony, dzięki temu że soczewki cofają się bliżej matrycy, może być mniejszy.

  • Telekonwerter x1.4 - bardzo przydatna rzecz. Co prawda matryca 45 mpx pozwala na mocne cropowanie, ale w niektórych sytuacjach ogniskowa 700 mm była miłym dodatkiem, szczególnie kiedy surferzy brali bardziej odległe fale.

Tak wyglądała nasza fotografująca paczka. Ja z Canonem 100-500, Kuba Specylak z Canonem 100-400, Darek Sankowski z Canonem 100-500, Krzysiek Marciniec z Sigmą 150-600, Piotr Werner z Sigmą 60-600, a zdjęcie robił Darek Pietrzak Leicą 90-280. Był z nami jeszcze Piotr Kuc z Fuji 200/2 i 150-600, a także Przemek Jakubczyk z Olympusem 150-400 i 40-150.

  • Canon 28-70 mm f/2 L - to mój podstawowy obiektyw do większości zleceń i własnych sesji. O ile po premierze zastanawiałem się jak można kupić coś tak wielkiego i nieporęcznego, o tyle po pierwszej sesji totalnie go pokochałem. Jest zoomem, a rysuje jak stałka i jest jeden - nie ma żonglowania między 35 a 50 i 85 mm - rewelacja! Kupiłem go w grudniu 2021 i to był jeden z największych kroków sprzętowych ostatnich lat.
  • Szybkie karty. Wiedziałem, że będę fotografował w seriach, więc zabrałem CF Express 512 GB od Angelbird w akompaniamencie kilku Sandisków SD UHS-II 300MB/s 64 i 128 GB. Dzięki temu miałem backup od razu na miejscu, a bufor opróżniał się naprawdę szybko. Tu jednak CF Express pokazał przewagę, bo kiedy pierwsza SD się zapełniła, bufor zaczął opróżniać się jeszcze szybciej. Część zdjęć na falach zrobiłem więc bez backupu w aparacie, aby uzyskać dłuższe serie zdjęć, ale backup zrobiłem w apartamencie.
  • Dron - DJI Mavic. Mam go od wielu lat, ale po zmianie przepisów właściwie nim nie latałem. Jednak po ustandaryzowaniu ich w UE, zrobiłem kurs i certyfikat i mogłem latać bez przeszkód. Tu jednak, tak jak pisałem wcześniej, nie zrobiłem za dużo materiału z uwagi na ograniczenia.
  • DJI Osmo. Mała kamerka na gimbalu przydała się do przygotowania krótkich, pamiątkowych filmików i na niej nagrałem krótką recenzję jednego z produktów, który wziąłem do testów.
  • Hasselblad H2 z obiektywem 80 mm f/2.8. Zależało mi na tym, aby zaplanowane sesje powstały cyfrowo, ale również analogowo. Tego aparatu używam od wiosny i to mój ulubiony średni format. Ma rozsądną wagę i rozmiar, jak na swoje możliwości. Plusem jest również wbudowana elektronika, dzięki czemu fotografuje się nim niemal tak samo jak cyfrą - mierzy światło, ostrość i przepięknie rysuje w związku z klatką 6x4.5 cm. Wykorzystałem go do sesji z Kubą i Amelią.
  • Contax G1 z obiektywami Zeiss 28 i 45 mm. Nim zaraził mnie kolega Kuba Specylak. Początkowo bardzo mi się nie podobał, ale totalnie uwielbiam efekty z niego. To taka bardziej współczesna odsłona Leiek M, bo wyposażona w AF i preselekcję przysłony. Na wyjeździe posłużył głównie jako “małpka” do pamiątkowych zdjęć, ale też uzupełnienie sesji z Kubą.
  • Sporo filmów. Moja lodówka była wypełniona różnymi materiałami, bo z obawy przed podwyżkami cen skutecznie powiększałem zapasy. Tym razem zabrałem ze sobą kilkanaście rolek różnych filmów - Ilford Delta 400, HP5 400, Kodak Portra 400, Fujifilm Pro 400H, Kodak Proimage 4000, Kodak Ultramax 400, Kodak Ektar 100, Fujifilm Superia 400, Kantmere Pan 400. W końcu fotografowałem tylko na ISO400, bo przy mocno zmieniających się warunkach oświetleniowych ISO100 bywa zbyt niską czułością.
  • Statyw 3LT Leo. W zeszłym roku nie miałem i żałowałem, bo stojąc na klifie przez kilka godzin musiałem trzymać aparat w rękach, na szyi lub położony na plecaku. Statyw pozwalał na wygodne oczekiwanie na surfera, który zdecyduje się zaatakować falę.
  • Macbook Pro 15” 2017. Ten laptop obecnie służy mi do oglądania Netflixa, bo na co dzień pracuję na mocniejszych Acerach ConceptD7 Ezel, ale Macbook jest mniejszy, lżejszy i ładuje się po USB-C. Nie robiłem na nim żadnej wielkiej edycji, a miał posłużyć do backupu i szybkiej, podstawowej edycji na miejscu.
  • Ładowarka Power GAN 65 W i Powerbank Greencell 26800mAh + kable. Zdecydowałem, że zabiorę jak najmniej rupieci do ładowania. Te dwa urządzenia załatwiły mi ładowanie totalnie wszystkiego + zapas energii poza apartamentami. W sumie miałem do dyspozycji 5 gniazd ładowania, bo powerbank może być ładowany i ładować w jednym czasie, więc tym zestawem ładowałem wszystkie elementy zestawu (prócz baterii do drona).
  • Światłomierz Sekonic. Do sesji analogowych lubię wykorzystać światłomierz, żeby dokładnie zmierzyć światło i nie polegać na nieco kapryśnych konstrukcjach zainstalowanych w aparatach. Plany były wielkie, ale na pierwszej sesji światłomierz się rozładował, a na drugą zapomniałem go zabrać. Czy coś wyszło? Powinno, ale dopiero w dzień pisania artykułu odbieram filmy z labu.
  • Pozostałe akcesoria. Było tego jeszcze sporo, ale gdybym miał wypisać totalnie wszystko, na pewno nie dobrnąłbyś do końca artykułu. Miałem jeszcze: filtry fader i mist, głośnik bluetooth, komplety zapasowych baterii, zewnętrzny dysk i jeszcze trochę innych elementów.

W kolejnej części artykułu opiszę samo fotografowanie wraz ze wskazówkami! Dobrego weekendu!